.
– Przyjechali, przyjechali! – krzyczał Adaś.
Grupka dzieci odwróciła się niemal jednocześnie
w stronę małej postaci biegnącej wzdłuż ulicy.
– Ciekawe kto przyjechał..? – zapytała Magda.
W małym miasteczku goście byli rzadkością.
Po chwili chłopiec dobiegł do nich zdyszany,
jąkając się z przejęcia przekazywał nowinę,
jednocześnie wskazując ręką w stronę lasu.
– Cyganie jadą, jak ich dużo, aż osiem wozów.
Chodźmy zobaczyć, jak rozkładają tabor.
– Muszę zapytać mamy czy mi pozwoli.
Ania wstała i otrzepując sukienkę ruszyła
niechętnie w stronę domu, powoli wchodziła
po schodach, zastanawiając się, czy uzyska
zgodę, by odwiedzić miejsce obozowiska.
– Mamo, czy mogę iść z koleżankami na łąkę?
Proszę pozwól, nie będziemy tam długo.
– To podwórko już Wam nie wystarczy, znów
Was gdzieś niesie, poza tym niedługo będzie
kolacja, ojciec będzie się denerwował jeśli
na nią nie zdążysz.
– Mamo, przyjechali Cyganie, chcemy zobaczyć,
pozwól mi pójść choć na chwilę, wszyscy idą.
– Dobrze, tylko nie podchodźcie zbyt blisko,
wiesz przecież, że oni kradną dzieci, zwłaszcza
takie smagłe i ciemnookie jak Ty. Dobrze idź,
tylko wróć zanim zajdzie słońce.
Siedzieli na płocie zafascynowani widokiem tego,
co działo się w obozowisku. Kobiety w kolorowych,
długich spódnicach gotowały coś nad paleniskiem,
mężczyźni siedzieli w kręgu rozmawiając głośno.
Dobiegały ich dźwięki gitary, rżenie koni i śmiech
cygańskich dzieci biegających pomiędzy wozami,
niektóre podbiegały blisko spoglądając w ich stronę.
– Jutro pewnie do miasteczka przyjdą Cyganki,
by śpiewnym głosem zachęcać do powróżenia,
ostrzenia noży czy kupna patelni – pomyślała Ania.
Nagle wypatrzyła wśród dzieci dziewczynkę,
która wraz z matką nawlekała na nić małe koraliki.
Ubrana w barwną sukienkę, ze złotymi kółkami
na przegubach drobnych dłoni opowiadała coś
kobiecie, ta pochyliła się, żartobliwie pociągnęła
ją za czarny warkoczyk i roześmiała się serdecznie.
Błyszczące nitki wplecione we wstążki i spódnice raz
po raz połyskiwały w świetle zachodzącego słońca.
Nagle ogarnęła ją jakaś dziwna, nieznana tęsknota.
– Chciałabym – pomyślała – żeby mnie porwali,
tak tylko… na trochę…
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma, …………tylko koni, tylko koni, tylko koni, koni żal.
Nie ma niestety…
Ostatni raz taki tabor widziałam
w tamtych dziecięcych czasach…
Viola,nie urodziłaś się przypadkiem gdzieś nad Notecią ?Mamy taki wieeelki krąg jednakowych wspomnień. Cyganie,a jakże. Szłyśmy ze starszą kuzynką spacerkiem nad Notecią – wtedy nikt się nie przejmował ,że ja 5 -cio latka a ona 14-to. Wozy tworzyły obozowisko po drugiej stronie rzeki. My obie ciemnowłose i śniadawe .Kuzynka była /i jest nadal !/ prawdziwą pięknością.Ale Cyganie chcieli tę mniejszą .Wołali do mnie i przyzywali wesoło.Jedna dziewczyna zaczęła tańczyć dłońmi i zakręcać spódnicą. Ależ chciałam też taka być! Ciekawe,czy zdarzało im się porywać dzieci.Pamiętam tamto wydarzenie bardzo żywo.
Ależ mi się ten Tosiek Banderas podobał……. :-)))
Oj tak… i do tego ta muzyka.
Mój ukochany utwór L.Cohena…
Eh, te marzenia dziewczynek i kobiet. Niech porwie, niech wzbudzi emocje i niech pozwoli później wrócić do codzienności :-)))
I musi być młody,
piękny, silny, romantyczny…
i koniecznie na białym koniu… 😉
od zawsze życie Cyganów dla mnie miało posmak ….wolności,takiej nieskrępowanej…takiej innej od naszej codzienności…
Każda chyba marzyła,aby choc na chwilę,uśiąśc koło nich,znaleźc się w taborze,przy ognisku zaśpiewac z nimi…ech…
No tak na chwilę …chociaż.. :-))
Właśnie ta inność pociągała najbardziej.
Myślę, że w każdym z nas się tli ta
szczypta tęsknoty za powędrowaniem gdzieś…
Gdzie…? A właściwie po co określać cel…? 😉
no to gramy… :-))
Dzięki!!!
Odwzajemniam…
łaaał… :-))
😉
A mnie urzekają cygańskie skrzypce – nikt nie potrafi tak smyczkiem zapłakać, jak Cygan właśnie…
Z całego serca polecam Ci film Vengo, jeśli kochasz tę cygańską nutę.
Dziękuję, nie oglądałam.
więc cała przyjemność przede mną… 🙂
🙂 Tony Gatlif nakręcił też inny piękny film pełen muzyki; to ona jest głównym aktorem – tytuł- „Latcho Drom” .