* * *
Skażona niedosytem,
dniem minionym znużona
i życia szarego bytem.
Jeszcze czegoś szuka,
za czymś tęskni nocą ciemną
i do bram spełnienia puka.
Dusza niespokojna,
płaszczem żalu spowita,
tak chciałaby u kresu drogi
przed Panem stanąć syta.
* * *
Przed ostateczną podróżą nasycisz się, bo nie wolno podróżować głodnym. Ale to wszystko za jakiś czas… kiedyś 🙂
Wiesz, czasem się zastanawiam, co jest lepsze.
Ten ciągły niedosyt, czy nasycenie..?
Myślę, że niedosyt skłania do ciągłych poszukiwań.
Nasycenie jest końcem, odbiera wolę przeżywania.
Ale przed Panem chciałabym… tak jak napisałam….
Hej Violka. Mówią,że ten ciągły głód pomimo przeżyć, doznać, sukcesów i piękna to niedosyt Boga. Chyba nigdy nie staniemy przed Nim nasyceni bo dopiero TAM otrzymamy kompletny pakiet szczęścia.Tak myślę chociaż chwała Panu za wszystko ,czym doświadcza nas tutaj bo dużo szczęśliwych chwil pałęta się po naszych ścieżkach.
Oczywiście „doznań” z nie doznać.
„TAM dostaniemy kompletny
pakiet szczęścia…”
Mam nadzieję, że tak będzie.
Póki co, na brak szczęśliwych
chwil w życiu nie narzekam
i wciąż mi ich potrzeba,
pomimo chmur,które czasem
przysłaniają błękit nieba. 😉
Bo ciągle nam mało, bo chcemy więcej…
Miłości, uznania, akceptacji, szczęścia…
Człowiek to takie dziwne zwierzę, prawda..?.
Wciąż niezaspokojony. Dobrze jeśli to idzie
w kierunku uczuć, gorzej jeśli w sferę materialną.
zamyśliłam się i ja…może niedosyt jednak teraz lepszy Violu,
bo chce się jeszcze czegoś szukac,marzyc…by potem już u kresu drogi,zasnąc…spokojnie? nie wiem… piękny rysunek… :-))
A może życie serwuje nam równowagę..?
W pewnych sferach czujemy dosyt… a w innych nie.
Jakiegoś tasiemca może masz? – co podżera?
Mam sposób na tasiemca.
Przez miesiąc, na śniadanie 2 bułki z masełkiem i szynką
Ostatniego dnia tylko jedna bułka z masełkiem i szynką a druga bez szynki.
Tasiemiec się wkurwi, wyciągnie łeb żeby zapytać gdzie szynka.
Ty go wtedy CAP – wyciągasz, i następnego dnia już jesteś spełniona 😉
Hmmm… Nie wszystko co piszę dotyczy mnie.
W pierwszym komencie napisałam coś innego.
Skasowałam go, bo wyszła ze mnie cała moja złośliwość 😉
Chwilę się zastanawiałam, czy to może jakaś metafora..?
Chociaż, znając troszku Ciebie… wątpię. 😉
ech..dusze niespokojne..
wiatru się trzymające… 😉
heh..a dzisiaj Piotr Kaczkowski (!) rozpoczął audycję tym mistrzowskim utworem:
🙂
Dzięki!!! Ostatnio Bo kupił płytę
staruszków Zeppelin’ów.
Schody do nieba…
Ech, co tu dużo mówić…
tylko słuchać… słuchać… i słuchać…
Natomiast w mojej płytotece znajduje się kilka, sądzę, że najważniejszych ich krążków 🙂
Natomiast apropos „sytości” z Twojego, poniekąd pięknego wierszowanego przesłania, powiem nieco przewrotnie:
obżarstwo, z tego, co pamiętam jest jednym z siedmiu grzechów głównych..a zatem jeśli nawet staniesz przed Nim nieco niespełniona (ponieważ tak odczytuję metaforę), to będzie naturalną konsekwencją życia..normą to być powinno, albowiem idealnie nigdy być nie może..i nie będzie..należy z pokorą do życia podejść, a wówczas staje się to bardziej zrozumiałe Violu..i oczywiste 🙂
Wiem Moon, wiem…
że idealnie być nie może.
Mam przyjaciółkę,
której marzeniem było
wybudować dom z ogrodem.
Budowała go długo,
upiększała, zasadziła
drzewa i kwiaty,
Kiedy skończyła
i wszystko wyglądało
tak jak sobie wymyśliła,
posmutniała.
Siedziałyśmy kiedyś
w jej pięknym ogrodzie.
– Co Ci jest- zapytałam.
– Wiesz, spełniło się moje
pragnienie ale smutno mi
się zrobiło, gdy sobie
pomyślałam, że teraz już
nie mam o czym marzyć.
Lubisz Hey..?
Tak, lubię…wręcz podziwiam i śledzę..Hey..
Nie należy się ograniczać..w marzeniach swych..taki wniosek mój..trzeba być bardziej elastycznym i pragnącym…nigdy nie wiadomo, co komu jest dane, na ile i na miarę czego..
Życie bez
marzeń
to jakby
powolne
umieranie.
Ech, ja
ciągle mam
ich pełno
w głowie.
Ej, Viola, co to za smętny nastrój? Daleko Ci przecież jeszcze do tej „ostatniej podróży” 😉
A ten utwór Purpli ,to jeden z najlepszych w historii rocka. Moim skromnym zdaniem oczywiście 😉
Może nie smętny, raczej filozoficzny.
Niedziela w wygodnym fotelu,
przy muzie i kawie sprzyja rozmyślaniom 😉
„…przed Panem stanąć syta”
Nie da się.
Ten nieustanny niedosyt w nas świadczy o tym,
że jesteśmy czymś więcej niż cielesność, przyrodzoność –
że jesteśmy istotami cielesno-duchowymi
stworzonymi/przeznaczonymi do życia – wiecznego.
Do nieśmiertelności i pełni szczęścia.
Gdyby tak nie było, nie byłoby w nas tej tęsknoty.
W każdym z nas jest takie miejsce, do którego nikt nie ma dostępu –
nikt oprócz Pana.
Tylko On może je wypełnić.
I wypełnia.
Tam możemy się z Nim spotkać.
Sam na sam.
I się w Nim zanurzyć – i poczuć nasycenie, pełnię, poczuć się w Pełni…
Ech, to ubóstwo słów…
Słów nie trzeba pięknych. by zrozumieć.
Rozumiem Aniu… i dziękuję.
I ja czasami sie zastanawiam jaka bedzie
ta moja ostatnia podróż bądz co bądz w wielkie nieznane…
usciski zostawiam panno droga :))
Też się czasem zastanawiam…
Choć tak naprawdę, to Ten Co Nad Nami
napisze mi własny scenariusz…
Wiersz też Twój? Świetne i jedno, i drugie, naprawdę.
Dziękuję Krajanko
i pozdrawiam ciepło… 🙂
Myślę o tym niedosycie. Zastanowiłaś mnie, Violu!
Ja zastanawiałam się długo.
Już myślałam, że wiem ale powyższe
komentarze skłoniają mnie do dalszych
refleksji w tym temacie…
Jeszcze raz się Do Ciebie przyplątałam, żeby Ci napisać, że też bardzo lubię Edyty Geppert „Nie żałuję”, ale nie chciałam tego umieszczać… bo okropnie smutne jest….
Serdeczności Ptaku Błękitny, zajrzyj do mnie jeszcze…
Byłam… widziałam…
i dziękuję Kwiatuszku… 😉
Takie to ….. ”moje” …Idealnie trafiłaś . Bardzo prawdziwe i poruszające 🙂 Bravo Violu 🙂
Przyjemnego dnia Ci życzę 🙂
Dziękuję Roso Poranna…
Jakoś podskórnie czułam,
że to też dotyczy Ciebie… 🙂
:)…. Nie pomyliłaś się w swym odczuciu
🙂