.
Uczę się fruwać
bezszelestnie,
by nie naruszyć
równowagi pomiędzy
ciszą a krzykiem.
Niesforne skrzydła
nie chcą słuchać
rozkazów
a zmienny rytm serca
wciąż zakłóca
ich posłuszny trzepot.
Uczę się fruwać
bezszelestnie.
A może mi trzeba
chaosu, utraty
i cierpienia,
by móc wzlecieć
swobodnie do nieba?
.
Violu chciałam podziękować za ten wiersz, bo trafiłaś z nim, przynajmniej jeśli o mnie chodzi w „dziesiątkę” . Ty chyba czytasz w ludzkich sercach 🙂
Nie ma chyba nic cenniejszego
dla mnie /jako autora/
niż świadomość, że w tym o czym piszę
ktoś inny odnalazł cząstkę siebie.
Oj, odnalazł, odnalazł 🙂
Tylko nie cierpienie , tylko nie chaos! Już wystarczy mi tego, ostatni tok był podły, oby było lepiej! 🙂
Wszystko co nas spotyka ma określony
cel i sens. Przecież wiesz Angie…
Nie ma gotowej recepty na udane życie. Czasem udaje się posklejać siebie z kawałków wcześniej zapisanych, ale czasem trzeba zburzyć i zbudować siebie od nowa. Obyś nigdy nie musiała wybierać tego ostatniego 🙂
W poszukiwaniu „złotego środka”
wydeptałam już wiele ścieżek… ale nie ustaję.
Złoty środek nie istnieje. Zawsze będzie tak że człowiek będzie balansował w jego pobliżu przechylając się to w jedną to w drugą stronę. Wszystko zależy od tego, czy i na ile Twojemu otoczeniu zależy na tym żeby się do Ciebie zbliżyć. Bo każdy składa siebie tak żeby jemu było wygodniej. To zbliżanie się do siebie na wzajem, to jest sztuka kompromisu.
Wiem, że przysłowiowy „złoty środek”
nie istnieje. Miałam raczej na myśli
optymalne przystosowanie się do danej
sytuacji. Sztuka kompromisu, to jedna
z najtrudniejszych sztuk, tym bardziej,
że /jak piszesz/ „każdy składa siebie tak,
żeby jemu było wygodniej”. 😉
Muzykę do słów dopasowałaś idealnie Niebieski Ptaku 🙂
Kocham tę nutkę …
Myślę ,że czasami dobrze nam/mnie w niewoli …. 🙂
Pozdrawiam ciepło i serdeczności ślę! 🙂
Czasem miłość trzyma nas na uwięzi,
choć tak naprawdę
powinna pozwolić nam na swobodny lot…
żeby byc wolnym,swobodnie wzleciec…do nieba…
nie zawsze trzeba byc cichym i bezszelestnym…
to niewola swojego ja…a cierpienie? ono tez nam coś daje…
piękny wiersz…Violu
Niewola swojego ja… dobrze to ujęłaś.
Właśnie o to mi chodziło… Uśmiechy!!!
Ostatnia zwrotka – bywa bardzo trafna.