.
Łąka jest taka interesująca…
Dziewczynka, raz po raz spogląda w niebo
brodząc po kolana w zieloności traw
i mrugających do niej wesołym okiem chabrów.
– Ciekawe co dobrego dziś będzie na obiad..?
Może babcia wieczorem upiecze te pyszne,
nadziewane konfiturą bułeczki – rozmarzyła się.
– Zajrzę jeszcze go studni, lubię z nią rozmawiać.
Tak śmiesznie mnie przedrzeźnia. Wołam w głąb:
– Viola…. a ona odpowiada – viola… ola… la…
Dziwne są te studnie i dobre, bo nie zdradzają
moich sekretów, można im powiedzieć wszystko.
Babuni też można powiedzieć wszystko.
Odwraca się w stronę ogrodu i nagle czuje ból.
Niechcący nadepnęła na kawałek kolczastego drutu.
Noga zaczyna puchnąć. Kulejąc wraca do domu.
Łzy drążą w ubrudzonej buzi wąskie, szare ścieżki.
Stara się je powstrzymać, na próżno…
Babunia, obejmuje ją ramionami:
– Co się stało kochanie…?
Dziewczynka pociągając nosem wskazuje na nogę.
Ona ogląda ją uważnie i mówi:
– Nie płacz, coś na to zaradzimy. Posiedź tu na progu,
ja zaraz wrócę. Po chwili stoi obok trzymając w dłoni
coś zielonego. Pochyla się i okłada bolące miejsce
świeżymi listkami polnej babki.
– To na opuchliznę – mówi – i żeby nie było zakażenia.
Owija bandażem stopę i głaszcze ją delikatną dłonią,
po umorusanej buzi, potem bierze na ręce, zanosi
do domu i sadza na szerokiej, drewnianej ławie.
– Jak ty wyglądasz mały brudasku..?
Śmiejąc się wyciera wilgotnym ręcznikiem jej twarz.
Dziewczynka wtula się w szeroką, flanelową spódnicę.
Zapach rumianku, lawendy i ten, którego nie potrafi
określić słowem… specyficzny i niepowtarzalny
wkrada się w jej pamięć i pozostaje w niej na zawsze.
– Co teraz będziesz robić Babciu…?
– A jak sądzisz…?
Mała nawet w myśli nie śmie odgadnąć, by nie zapeszyć.
– Będziemy piekły bułeczki, z jaką konfiturą najbardziej
lubisz..? Mam wiśnie, truskawki, maliny i jagody.
– Z jagodami… tymi, które zbierałyśmy zeszłego lata.
* * *
Noc…
Dziewczyna śni, że płacze. Budzi się niespokojna.
Dotyka oczu, nie czuje słonej wilgoci, choć ma ją w sercu.
Chłód pustego pokoju okrywa jej ciało dreszczem.
Przesuwa dłoń w poszukiwaniu okrycia.
Nagle, na brzegu łóżka wyczuwa dziwne ciepło
i ten specyficzny…
niepowtarzalny zapach rumianku i lawendy.
– Jesteś – szepcze – jesteś… i zasypia uspokojona.
Śliczny tekst i śliczne fotki – spojrzałam na jedno i drugie z czułością bo sama mam takie wspomnienia i takie zdjęcia. Te łąki już nie wrócą Violu – a wiesz dlaczego ? Dlatego,że cały urok , zapachy,kolory,kwiaty,babki lancetowate i całą rajską oprawę > ZDOMINOWAŁY KLESZCZE. Dla mnie już nie ma wejścia na łąkę czy w jakieś urokliwe zarośla -żebym nie wyniosła stamtąd kleszcza .Dawniej nie było takiego wysypu wredniaczków.Całe pokolenia dziecisków przedzierały się przez łąkowe i bagienne chaszcze bez szkody / na ogół/ dla organizmu.Bo co tam jakiś drut – przy kleszczu zarażonym/przeważnie/ boreliozą . Ale jak patrzę na siebie -jako czterolatkę, brodzącą w trawach nad Notecią to rozpływam się z zachwytu.Teraz mi wszystko przypomniałaś.
Każda cząsteczka twoich wspomnień jest spójna z moimi. Jakie to dziwne i fajne.To prawda,co mówią : życie w latach 50/60 tych dawało większą szansę na pospolite, zwykle szczęście.I chyba nie tylko dlatego,że byliśmy wtedy mali. My naprawdę rozkoszowalismy się obecnością naszych babć a nasi rodzice naprawdę chodzili na normalne -super potańcówki , na których wszyscy NAPRAWDĘ się bawili.
Potańcówki rodziców….
Czekałyśmy niecierpliwie z siostrą
powrotu rodziców, przynosili mam
z nich pyszne tortowe ciastka.
Ich smak niezapomniany…
Te stare zdjęcia mają w sobie
niesamowita magię,
nie obrabiane komputerowo
są tak bardzo prawdziwe…
Ps. Jak myślisz Wizjo…?
Czy my też jesteśmy obrabiani komputerowo..? 😉
VIOLU, SKĄD TO WYSZPERAŁAŚ ???
BABCIA, DZIADEK: WSPANIALI LUDZIE..
WIDAĆ BYŁO U NICH MIŁOŚĆ I SZACUNEK
DLA SIEBIE I BLISKICH…
PAMIĘTAM WAKACJE U DZIADKÓW…
HUŚTAWKĘ, KTÓRĄ NAM ZROBIŁ DZIADEK.
LUBIŁ Z NAMI ZAWSZE ŻARTOWAĆ
I WSZĘDZIE NAS Z SOBĄ ZABIERAŁ…
A BABCIA PIEKŁA PRZEPYSZNE, DROŻDŻOWE
BUŁECZKI Z JAGODAMI… PAMIĘTAM DO DZIŚ
ZAPACH I SMAK TYCH BUŁECZEK…
NIEPOWTARZALNY!!!
WAKACJE U NICH BYŁY ZAWSZE CUDOWNE,
AŻ ŻAL BYŁO WYJEŻDŻAĆ.
DZIĘKI TYM ZDJĘCIOM COFNĘŁAM SIĘ
MYŚLAMI DO DZIECIŃSTWA.
CZASEM DOBRZE JEST TAK SIĘ COFNĄĆ
W CZASIE I POWSPOMINAĆ…
FAJNIE, ŻE JE WRZUCIŁAŚ. POZDRAWIAM… IW
A pamiętasz siostrzyczko
tę kopalnię piasku za ogrodem
i bijące na jej dnie źródło…?
Nogi „odpadały”, gdy wsadzaliśmy
je odważnie w głąb tego zimna… 😉
Nie,Viola . My nie jesteśmy obrobieni/ nie uściślam grona osób/ale z pewnością KTOŚ pracuje nad obrabianiem NAS. Po prostu nie dajmy się.Mamy tyle własnej przestrzeni i własnych możliwości stwarzania,że nie musimy żyć światem TEJ MASOWEJ JUŻ OBRÓBKI LUDZI.Czy byłaś mniej aktywna przed powstaniem internetu ? Z pewnością nie,a że troszkę się uzależniliśmy od tej „techniki” to inna sprawa.
Oj, najpiękniej i w sposób niepowtarzalny pachną wspomnienia. Nawet przebita drutem stopa to czuły dotyka babcinych dłoni i chłód przykładanej babki polnej.
Słowa ułożone według kształtu pamięci emocjonalnej. Uwielbiam takie teksty, bo mimo podobieństw pokazują inny świat, inne doświadczenie;-)))
Pięknie to określiłeś Caddi,
ONE PACHNĄ i zapach ten odnajdujemy
najczęściej w chwili potrzeby
przewartościowania naszego życia…
Przynajmniej ja tak mam…
Przy takim tekscie chyba każdy zatrzymuje sie i zaczyna wracac wspomieniami w te bardzo odległe czasy.Takie zdjecia mam i ja.Zrobic zdjecie w tamtych czasach to był nie mały wyczyn bo fotograf musiał przyjechac i je zrobić.Zdjęcia które można wziąć do reki maja większą moc niż te które oglda sie na komputerze.Kiedy dotyka się ich mam wrażenie ze bardziej przenosza w czasie…Duzo takich moich zdjęc przepadło w świecie nieuczciwych ludzi.Aż łza sie w oku kręci na myśl o tym.
Lubimy wspominać ,lubimy tęsknić do czasów gdzie wszystko wcale nie było łatwiejsze ale o ileż piękniejsze.Ja mam w pamięci zapach babcinego świeżo upieczonego chleba którego szukam wszędzie zmysłem węchu ale takiego dziś nigdzie nie ma……
Mamy te cudne wspomnienia….
i to jest TO, co trzyma nas na uwięzi,
i nie pozwala odpłynąć w niedobre strony….
Ech-wspomnienia…
Babci dobre ręce i wyrozumiała ostrość dziadka .
Ta ich cała sprawiedliwa surowość i to ich wieczne
ciche marzenie o powrocie do Lwowa. Zawsze znali
odpowiedź na wszystko… Można by o Nich bez końca.
Pamiętam, opowiadałeś mi o Nich…..
Niesamowite… jak podobne są nasze wspomnienia…
Pięknie, ciepłem myśli otuliłaś pamięć o Nich . . .
Powiedz Bo, jak ich nie otulić…
Przecież wiesz…
Violu…mam podobne zdjęcia…dla mnie są piękne,mimo braku kolorów…to wspomnienia najpiękniejszego dzieciństwa…ile ciepła w tych pożółkłych kartkach…
w kolorze sepii wspomnienia
najpiękniejsze są…
Podpisuję się pod każdym słowem notki i pod każdym komentarzem.
Cudownie jest mieć cudowne wspomnienia o cudownych ludziach, tak nam bliskich…
I móc się tymi wspomnieniami dzielić…
W takich momentach żałuję, że bloguję anonimowo, że nie mogę zamieścić swoich fotek. Coś za coś…
Aniu… coś za coś…
Ja czasem żałuję, że mój blog nie jest anonimowy….
Zachwycające i nostalgiczne.
Dzięki Paczucho…
Taka pochwała od Mistrza
to jest COŚ…;-)
Na początku miałam ochotę na Ciebie nakrzyczeć….. bo mam prawie identyczne zdjęcia z dziadkami i z resztą rodziny na ławce drewnianej z takim samym drewnianym oparciem. Potem oczywiście rozpłakałam się…. A potem spojrzałam na Twoje zdjęcie na koniu po lewej stronie i wysłuchałam piosenki „Crazy”. I teraz ciesżę się, że jesteś nie tylko nostalgiczna ale także crazy.
Wszystkiego dobrego Violu. Gdybyś zechciała do mnie zajrzeć, to przeczytaj proszę tekst „Z życia wzięte”.:-)
Zajrzę, zawsze zaglądam,
nie zawsze mam czas komentować,
bo w weekendy to inny piękny czas….czas z Bo….
a CRAZY…. chciałabym zawsze….
do końca życia być. 😉
nawet nie mam co dodać, bo wszystko w komentarzach zostało napisane, przez to moje zabieganie jestem ostatnio „do tyłu” z notkami na moich ulubionych blogach:)
mam kilka takich starych zdjęć i powiem Ci, że na jednym tez taką dużą kokardę na głowie mam:D
Te kokardy,,,
czasem charakteryzują świat…. 😉
Patrząc na te zdjęcia przypomniałaś mi o dosyć mocno doskwierającym upływie czasu; pamiętam, że po śmierci mojej prababci, dopadł mnie taki silny żal, że nie zapytałam jej o tak wiele, że w ogóle mało pytałam jako dziecko o jej przeszłość…gdzieś to umknęło. Zbyt późno dowiedziałam się o niej wielu wspaniałych rzeczy. Teraz z nostalgią patrzę na stare fotografie, staram się je wszystkie odzyskać , zeskanować, chcę, by przetrwały…przywrócić pamięć o Niej.
Często rozmawiam o tym z dzieciakami w szkole, nie chcę, żeby popełniły ten sam błąd.
Serdeczności.
Najbardzieej mi żal,
że nie było mnie w chwili, gdy odchodziła…
Wiem o czym mówisz…
Pewnie nikt mi nie uwierzy ale kiedy powiedziano mi przez telefon,że babcia właśnie odeszła > poczułam niesamowicie realnie , jakby oderwał się ODE MNIE kawałek MNIE i uleciał do góry,jak balon. To było zdumiewające,jakby część mojej osoby była jakimś ułamkiem babci i ta część opuściła mnie.
a ja… próbowałam zdławić to nieprzyjemne uczucie i chciałam przypomnieć sobie, jakąś miłą chwilę, jakbym chciała się przekonać czy odtworzę jakiś fragment z przeszłości.
nigdy nie rzucała się w oczy…
masz rację Wizjo,coś się stało, coś „oderwało” .
Babka jest dobra na wszystko :D. Jak ja kocham babki.
O patrz, kogo moje piękne oczy widzą…?
Witaj Brachu!!!! Ja też kocham babki… jak wiesz.
Piękne. Zawsze mi było brak takich wspomnień z mojego dzieciństwa. Ale trochę wydłubałam,choć może nie są aż tak rumiankowo-lawendowe. Ale też je lubię. Zapachniało u ciebie latem…
Lato to moja najlepsza pora roku
i właśnie z wakacjami u babci
kojarzy mi się najbardziej. 🙂
Nie znam nikogo, kto nie kojarzyłby dzieciństwa z latem…
Viola, łzy stanęły mi w oczach. Napisałaś tak PIĘKNIE, że naprawdę aż serce drży!
O swoich Dziadkach kiedyś opowiem.Byłam straszną zarazą, niedobrą dziewczynką , szczególnie dla jednej z Babć.
Przeczytaj Violu, to bardzo smutna opowieść. O jednej z moich Bać właśnie…..
Zapraszam wszystkich:
http://angiewitch.wordpress.com/2011/09/01/2042/
Violuniu, kochana, jakież to piękne, pulsujące miłością.
Czyżby nasze babcie były podobne, bo ja mam takie same wspomnienia. I studnia i bułeczki z jagodami i flanelowa spódnica i liście babki na skaleczenia, a do kąpieli macierzanka. Och, jak pięknie pachniała. U mnie jeszcze był kogel mogel kręcony przez babunię na „otarcie” moich łez.
Skończyła się ta beztroska szczęśliwość, gdy miałam 16 lat. Pozostały wspomnienia, najpiękniejsze i najważniejsze.
Pozdrawiam, Violu
nie zasypiaj blogowo viola:> lipiec mamy:)
Już niedługo Pstruśka wracam…
Zdarzyło się po prostu w realu coś nieprzewidzianego.
Odsłonisz trochę rąbka ..?A już musowo powiedz tyle żeby było : ciepło.ciepło,cieplej…
To niezbyt dobra nowina,
Bo miał niefortunny upadek
gdy zajeżdżał konia, teraz jest
w szpitalu, na szczęście nic
groźnego się nie stało ale
musi tam trochę poleżeć. 😦
Biedny Booo/ usta w podkowę/.Miałam nadzieję,że to jakiś fart się zdarzył w realu. Zawsze pytam nie w porę. Życzliwe spojrzenie ode mnie dla Bo.
Dzięki Wizjo…
przekażę spojrzenie.
Jest coraz lepiej, niedługo
wrócę więc do pisania. 🙂
Miło wracać do wakacyjno-babcino-dziadkowego dziecięctwa :))))
ps. życzę Bo szybkiego powrotu do zdrowia 🙂